wtorek, 3 maja 2011

Wielka majówka

       Miało być słońce, kraciasty koc, wilkinowy kosz piknikowy, letnia zwiewna sukienka. Nawet słomkowy, ogrodowy kapelusz nieśmiało wyglądał z pudła.
Skończyło sie na jeansach i płaszczu. Kosz powędrował do kredensu, kocem owinełam się wieczorem, siedząc nad książką i kubkiem gorącego, parującego aromatycznie kakao a kapelusz przymierzyłam sobie przed lustrem wspominając błogie, letnie popołudnia zeszłego lata. Popołudnia pachnące maciejką i soczystymi jabłkami. Szarlotką i lodami waniliowymi.
A teraz siedzę z nosem przyklejonym do okna i zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam chowając sanki na strych?
       Na pocieszenie, bo to w końcu maj a śnieg sypie jak w styczniu, mam arkusze barwnego filcu. Walonek szyć nie zamierzam, bo liczę, że śnieg stopnieje niebawem, ale moze coś uda mi się z niego wyczarować.
Ostatnio włączył mi się pęd ku rękodzielnictwu. Dużo przy tym pracy i efekt często różni się od zamierzonego, ale bawię się dobrze i nie poddaję. W końcu coś mi się uda ;)

Zdjęcia poniżej to efekt wyprawy do Królewskich Źródeł w puszczy Kozienickiej.



I oczywiście nie omieszkałam udokumentować majowego śniegu.